Opowiadanie - Pies
Ten dzień był słoneczny, bez wietrzny. Tak połowa maja, sobota. Jestem ubrany w niebieskie dżinsy, buty typu adidas, takie czarne z czerwoną siatką. Są czyste i mam nadzieje, że je dziś nie ubrudzę. Na sobie mam koszulkę polo, zieloną. Jadę po lesie na rowerze. Co jakiś czas słychać trzaski szyszek i gałęzi spod kół. Las jest kojący dla duszy. Postanowiłem się zatrzymać, napić. Tak sobie piję i, piję i naglę, widzę jak Sarna, mi przelatuje, a za nim biegnie duży pies. Tak się zastanawiam. Nigdy nie widziałem dzikiego psa. Co tu miałby robić dziki pies? Nawet mnie nie zauważył. Z oddali widzę, jak inny pies biegnie w moją stronę. Szybko w siadam na rower i co sił w nogach pedałuje. Droga jest marna, co chwilę mnie telepie. Spoglądam się i stwierdzam, że mam złe i dobre informacje. Dobra jest taka, że zwierze się nie przybliża, a zła jest tak, że nie daje za wygraną i non stop biegnie za mną. Kiedy on się zmęczy. Wściekliznę pewnie ma. Pedałuje co sił, aż kończy się las i